6 październik 2014r
Dziś nas uczył pan policjant, a nas uczyła pani
policjantka, jak się chodzi po ulicach.
A, że pani policjantka to była absolwentka naszego
przedszkola i szkoły oraz mama jednego z uczniów, to doskonale wiedziała na
jakie elementy w ruchu drogowym należy zwrócić uwagę szczególnie w naszej wsi
bez względu na pokonywaną odległość oraz
na konieczność bezwzględnego przestrzegania przepisów ruchu drogowego
zarówno przez pieszych jak i kierowców.
Ponieważ spotkanie odbyło się po całotygodniowej pracy z
dziećmi na temat bezpiecznego poruszania się po drodze, to spotkanie nie było
monologiem pani policjant, ale rozmową podczas której dzieci odświeżyły i
utrwaliły już zdobyte wiadomości.
Podczas zabawy przypomniały przy jakim
świetle możemy przechodzić na drugą stronę, po której stronie powinniśmy
poruszać się po drodze, szczególnie tam gdzie nie ma chodnika, i w którym
miejscu możemy przechodzić na drugą stronę np. w naszej wsi.
Zwróciła uwagę dzieci na konieczność
noszenia elementów odblaskowych poza terenem zabudowanym, a szczególnie tam
gdzie niema chodnika i to nie tylko wieczorem, ale również w dzień. Każde dziecko otrzymało odblaskowe kółeczko, które będzie mogło przypiąć do swojego ubranka.
Przypomniała dzieciom o konieczności jazdy
w fotelikach bez względu na długość pokonywanego odcinka drogi oraz
bezwzględną
konieczność przebywania
dzieci pod opieką dorosłych. W krótkich scenkach dramowych
przećwiczyła z dziećmi jak należy zachować się
gdy zaczepia nas nieznajoma osoba, a także gdzie zadzwonić i jak się zachować
gdy w domu stanie się coś złego, jakie informacje musimy podać dyżurnemu –
dzieci przypomniały sobie numery straży, pogotowia i policji oraz numer
alarmowy 112.
Otrzymały
również serduszka z życzeniami szczęśliwej dogi dla rodziców.
W podziękowaniu za tak pouczające spotkanie dzieci
recytowały wiersz, zaśpiewały piosenki o ruchu drogowym i złożyły pani
policjant życzenia.
Na zakończenie spotkania oczywiście koniecznie pamiątkowe zdjęcie
Myślę,
że takie spotkanie na długo pozostanie dzieciom pamięci i będzie im przypominać
o najważniejszych zasadach zachowania się na drodze.
9 październik2014r
Dzień przedszkolaka i
Pieczonego ziemniaka
9 października 2014r.
zaraz po śniadaniu w dobrych nastrojach wyruszyliśmy do naszego parku, gdzie na
zabawy przy grillu zgodziła się Pani dyrektor. W drodze oczywiście wszystkie
przedszkolaki pamiętały jak poruszać się po chodniku, aby nie zakłócać porządku
innym przechodniom
Po pierwsze zaobserwować jak to jesień już w naszym parku
zagościła i po prostu nacieszyć się jej urokiem
Czy nasi ćwierkający przyjaciele są w dobrej kondycji i co
tam u nich słychać po wakacjach.
A także pobawić się, upiec
jabłuszka, ziemniaczki i kiełbaskę.
Dotarliśmy na miejsce troszkę zmęczeni, ale bardzo ciekawi
czekających nas niespodzianek.
Jakież było zdziwienie naszych przedszkolaków, gdy okazało
się, że grill to nie jakieś małe urządzenie, ale wielkie palenisko pod którym
rozpalone jest wielkie prawdziwe ognisko, a przy tym ognisku już urzęduje nasza
Pani Ela z kuchni, a pomaga jej intendentka Pani Halinka. Oczywiście jak na
kuchnię przystało panie przywitały nas poczęstunkiem. Jednak zanim do tego
doszło chętne dzieci rozpoznawały na podstawie smaku różne owoce i warzywa.
Strachu co też pani włoży do buzi było dużo, radości, że udało się odgadnąć,
jeszcze więcej, a śmiechu, że nie udało się rozpoznać zjadanego owocu, pełne
„boki”. Dopiero wtedy panie poczęstowały nas pieczonym jabłuszkiem, które wszystkim o dziwo, bardzo smakowało.
Pani Ewa zaproponowała dzieciom do odgadnięcia zagadkę troszkę
trudną, jednak naszym milusińskim udało się rozwiązać ją za pierwszym razem –
był to oczywiście ziemniaczek. Ale historię naszego ziemniaczka poznały dopiero
nap odstawie opowiadania „Skąd się
wziąłem”. U wiele dzieci właśnie
w gospodarstwach trwały wykopki, a więc temat był na czasie. Opowiadały jak to
u nich jest organizowane, kto w takich wykopkach bierze udział, przy pomocy
jakich maszyn kopane są ziemniaki. Po takiej owocnej rozmowie dzieci wzięły
udział w zabawie „Odkopujemy
ziemniaczki” – każda grupa zaopatrzona została w koszyczki do których miała
zebrać jak najwięcej ziemniaczków zakopanych wśród liści i trawy. Zabawa była
przednia, zdziwienie skąd wśród liści ziemniaki, jeszcze większe, ale do tego
psikusa przyznała się Pani Ewa. Jak na starszaków przystało zebrali najwięcej ziemniaków,
ale maluszkom też szczęście dopisało i zebrały tylko o kilka ziemniaczków
mniej.
Wtedy znowu panie przy ogromnym palenisku zawołały nas na
poczęstunek – tym razem próbowaliśmy
pieczonych ziemniaczków – nawet niejadki prosiły o dokładkę, może więc
przedszkolu będziemy serwować takie obiadki?
Po takim posiłku znowu dzieci mogły wykazać się swoimi
umiejętnościami, tym razem w konkursie „Rzut
ziemniaczkiem do koszyka” w tej
konkurencji znowu starszaki wykazały się większym sprytem.
Ale za to maluszki ładniej zaśpiewały piosenki o warzywach i
owocach, chociaż starszakom też łanie wyszło.
Panie przy ognisku z podziwem
przysłuchiwały się tym popisom przedszkolaków. Musiało im się bardzo podobać
skoro zaprosiły dzieci na pieczone kiełbaski. No i znowu musimy powiedzieć, że
bardzo wszystkim smakowały – niektórzy nawet prosili o dokładkę.
Tak posileni wszyscy mieli czas na zabawy swobodne, było
więc bieganie, spacerowanie, szukanie jesiennych skarbów, szukanie wśród gałęzi
drzew ptaków ( ale one chyba gdzieś się ukryły), podziwianie kolorystyki
pierwszych jesiennych liści. Wszystko to jednak nie zakłóciło spokoju
odpoczywających tu pensjonariuszy.
Pełni wrażeń wszyscy wrócili do przedszkola
– tym razem na prawdziwy obiad!
I już mamy 16 październik,
Pogoda nadal nam dopisuje dlatego musimy się spieszyć z jej wykorzystaniem. Tym razem to
Spotkanie z panem Leśniczym.
Tego dnia zaraz po śniadaniu wyruszyliśmy w drogę oczywiście
pamiętając o zasadach bezpiecznego poruszania się po drodze, a pomógł nam w tym
nasz przedszkolny wąż Teodor.
Dzieci, a szczególnie „Misie” musiały zebrać
wszystkie swoje siły żeby na czas dotrzeć
na miejsce wyznaczone w lesie.
Kiedy dotarliśmy na miejsce tam już czekał pan leśniczy
Wiktor Siłuszek z Nadleśnictwa Myślenice, który na dobry początek przygotował
dla dzieci zagadki oraz króciutką pogadankę popartą tablicami obrazkowymi – na
wypadek, gdyby nam się nie udało tych zwierząt wypatrzeć w lesie.
Pierwsza zagadka „ Czy
jeleń, to mąż sarny?” wydawałoby się, że tak, tymczasem okazuje się, że ten
ważący ponad 150 kg osobnik to mąż
niewiele mniej ważącej łani. Kto
więc jest mężem naszej ważącej
niewiele ponad 12 kg sarenki? Otóż
to ważący około 20 kg kozioł, bo
sarenka to inaczej koza – oczywiście, że nie ta nasza domowa.
Druga zagadka: „ Czy
jeż lubi Jabłka?” i znowu chociaż wiadomość, że tak, krąży wśród ludzi, to
jeże jabłek nie jedzą zdecydowanie nad owoce preferują mięsko: myszki, a nawet
węże i inne małe zwierzątka
A co tam u wiewióreczki?
Po co jej ten puszysty ogon?
Okazuje się, że to nie tylko
puszysta kołderka w zimowe dni,
ale też ster przy
wykonywaniu skoków
z gałązki na gałąź i spadochron chroniący
wiewiórkę przed
upadkiem na ziemię.
Następnie wszyscy wyruszyliśmy już do głębokiego lasu, po
drodze pan leśniczy zwracał uwagę na coraz to inne niespodzianki
Pierwszą niespodzianką i to wcale nie najmilszą,
był ogromny
błyszczący woreczek po chipsach –
pan leśniczy opowiedział dzieciom
jak bardzo
szkodliwy jest on dla zwierząt.
Następną ciekawostką były wiadomości o naszej jodełce nasz
przewodnik zwrócił uwagę na jej bardzo delikatne igiełki, każde dziecko mogło
ich dotknąć, a następnie zabraliśmy ją do przedszkola.
Wtedy też okazało się,
że
drzewa dzielimy na liściaste i iglaste, ale o tym nasze przedszkolaki już
dobrze wiedziały. Dowiedzieliśmy się również, że świerki zostały do nas w dawnych
czasach sprowadzone, ale nigdy się w Polsce nie przyjęły.
Pięknie wyglądały też ogromne szyszki jodły, które podobnie
jak gałązki trafiły do przedszkolnego kącika przyrody
Jeszcze zasłuchani w opowieści Pana leśniczego, a tu już uwagę przedszkolaków przykuł ogromny grzyb –
szkoda, że nie jadalny, ale i tak pięknie wyglądał wśród traw, a dzieci
dowiedziały się, że takich w lesie też niszczyć nie można.
Oprócz tych pięknych okazów pan leśniczy zwrócił uwagę
dzieci na rosnące tuż przy drodze chore drzewo, które w najbliższym czasie
trzeba będzie usunąć, aby nie zarażało pozostałych.
90
W tym miejscu opowiedział też dzieciom, jak to
się dzieje, na Święta Bożego Narodzenia możemy jodełkę kupić w nadleśnictwie,
ale nie możemy jej ściąć sami w lesie. Opowiedział co to jest młodnik, a co
szkółka leśna.
Okazało się również, że gdybyśmy byli
lesie bardzo głodni, to możemy się posilić
jeżynami, poziomkami, kwaśną koniczynką i różnymi innymi roślinami.
Zobaczyliśmy również budkę lęgową dla ptaków, są one ważne
aby ptaki mogły się spokojnie rozmnażać i aby nie groziło im wyginięcie.
W drodze powrotnej trafiliśmy na piękną smukłą brzozę i
wówczas dzieci dowiedziały się, że wokół tego pięknego drzewa zawsze jest
najmniej bakterii i zanieczyszczeń
Kiedy mijaliśmy już ostatnie leśne drzewa na pożegnanie
wybiegła nam wiewiórka – pan leśniczy powiedział, że to nagroda za bardzo
spokojne zachowanie się w lesie. Niestety była tak szybka, że nie zdążyliśmy
jej zrobić zdjęcia.
Na pożegnanie nasze przedszkolaki otrzymały ordery: waleczny
ryś i szybki jeleń oraz książeczki do kolorowania i zdjęcia różnych zwierząt.
To był bardzo piękny spacer po znanym, a jednocześnie
kryjącym wiele wiadomości i niespodzianek lesie
22. 10.2014r. Dzień
marchewki w przedszkolu, a zatem kto ma kolor czerwony, na zabawę jest pięknie
proszony
Nasze przedszkolaki na spotkaniu z panem listonoszem
otrzymały list od pani jesieni, w którym prosiła o urządzenie urodzin
marchewki. Jednak aby wziąć udział w tych urodzinach należało się ubrać na
pomarańczowo lub mieć ze sobą jakiś pomarańczowy akcent.
Następnego dnia jak na przedszkolaków przystało każdy miał
jakiś pomarańczowy element ubioru. Tak wystrojeni zebraliśmy się w Sali
starszaków.
Na dobry początek każde dziecko otrzymało wizytówkę marchewki,
która miała naszym przedszkolakom gwarantować dobry humor (chociaż dobrego
humoru nam nie brakowało).
Pani Ewa odczytała tym razem list w którym był szczegółowy plan
urodzin.
Pierwszym punktem urodzin była zabawa ilustracyjna przy
piosence „Urodziny marchewki”. Chętne dzieci otrzymały na głowę emblematy
warzyw, które wystąpiły w piosence i otoczone kołem utworzonym przez pozostałe
dzieci ilustrowały ruchem treść piosenki w końcowej zwrotce już wszyscy się
świetnie bawili przy dźwiękach muzyki.
Dalszym punkcie brały udział w „ Marchewkowym Quizie” - rozpoznawały
marchewkę wśród innych warzyw, wyszukiwały warzywa i owoce, które podobnie jak
marchewka mają kolor pomarańczowy, następnie degustowały marchewkę – określały
jej smak, twardość, kruchość. Tym, którzy za nic nie dali się skusić na
degustację starały się wytłumaczyć, że jest zdrowa, że ma dużo witamin, że
poprawia smak potraw – pod warunkiem, że pamiętamy o jej umyciu przed
spożyciem.
Niewiele gorzej poszedł dzieciom konkurs „Marchewkowe pole” , ale tu już poszło
o honor każdej grupy, przedstawiciele obu grup uzbrojeni w kuchenne rękawice
mieli zebrać jak najwięcej marchewek.
Doping pozostałych kolegów był wielki. Po
zebraniu i przeliczeniu okazało się, że oboje zebrali po tyle samo, jednak
młodsze otrzymały większe brawa za swój spryt.
Bardzo szybko poradziły sobie z układaniem „Portretu
marchewki” z kilku części – tu „Misiaczkom” udało się minimalnie
wygrać.
I teraz pani Ewa przystąpiła do przygotowania soku z marchewki. Wszystkie dzieci pilnowały, aby
czasem nie przegapić momentu jak już poleje się sok z najprawdziwszej
marchewki.
No i nareszcie nadszedł ten moment
Zadowolenie degustatorów było wielkie, sok wypiły z uśmiechem na
twarzy. Szkoda tylko, że zabrakło soku na dolewkę. Wtedy z pomocą przyszedł
„Kubuś” , tym razem dzieci mogły porównać smaki obu soków.
Na zakończenie jeszcze
pokolorowały wybrany rysunek „Portret
marchewki”, a że wszystkie prace były piękne, to wszyscy otrzymali I
miejsce.
Z
radością na pożegnanie
zaśpiewali piosenkę „Smaczne warzywa”.
Zaśpiewały marchwce 100 lat
Na zakończenie każdy na swojej wizytówce
dorysował minkę obrazującą, czy ta zabawa podobała się czy nie. Oczywiście
innej minki jak tyko uśmieszek nie mogło być, bo wszystkie buzie takie właśnie
były.
Żegnaliśmy marchewkę z nadzieją, że znów nas kiedyś na swoje
urodziny zaprosi.